3 maja miała się odbyć msza w kościel Idziego z okazji tego święta Narodowego. Wszystkie które mieszkają koło Wieczystej miały się spotkać na przystanku 124 o 7:30. Gdy zebrały się wszystkie (chyba) harcerki z naszej druzyny ruszyłyśmy na Rynek. O 8:00 rozpoczął się apel dla prawie wszystkich harcerek zhr z Krakowa - było nas więc troche duzo. Był sztandar ZHR i HOPR (Harcerskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe). O 9:00 rozpoczeła się msza w strasznie malenki kościółku. Jak zawsze najpierw rozpoczęcie i ewangelia (my stałyśmy - niestety) a potem...
GRUCH!!!. Asia LEZY NA ZIEMI!
ZEMDLAŁA! Wynieśli ją szybko na rękach dwie dziewczyny i chyba jeden chłopak. A reszta zstępu idruzyny została na mszy, oprocz Magdy, która musiała z nią wyjść. Asia opwiada ze tak to widziała:
"Przez chwile kreciło mi się w głowie, ale stwierdziłam ze dotrwam do końca Ewangelii. A potem nic, dopiero jak mnie nieśli w korytarzu to się ocknełam. Najpierw wydawało mi się, ze to sen, a potem nie wiedziałam o co chodzi. Nie wiedziałam ze zemdlałam!!!. A potem siedziałam do końca mszy na polu, dali mi wody itp." Ale nie tylko Asia zemdlał bo ranking tej mszy był taki:
-3 osoby zemdlały (w tym Asia)
-1 osoba nie mogła oddychać
-około 20 osób wyszło bo im było słabo.
Dalej msza zakończyła się bez większych zakłóceń. Gdy wracałyśmy nasza przyboczna co chwilę się Asi pytała "czy w poządku?". I powiedziała ze jej będzie się zawsze pytała na mszy czy dobrze...
A i jeszcze jedna rzecz, gdy wracałyśmy tranwajem Magda przebierała się w nim z munduru w zwykły strój (między przystankami). A pozatym nic ciekawego się w sumie nie działo.